Święta wielkanocne na dawnym Śląsku charakteryzowały
się dużą obfitością różnorodnych potraw i wypieków. Zaraz
po niedzieli palmowej zaczynały się przygotowania do
Wielkanocy. Najpierw robiono wielkie sprzątanie, które nie
tylko miało znaczenie estetyczne a obrzędowo wiązało się z
wymiataniem z domu zimy, a wraz z nią wszelkiego zła i choroby.
Na wsi gospodynie wypatrywały wędrownych handlarzy, u których
kupowało się cukier, sól, bakalie a także cukrowe jajka dla
dzieci. W mieście zaludniały się sklepiki i targi. W
skrzyniach lub donicach wysiewano żyto aby ułożyć w nim
pisanki.
Najpierw piekło się ciasta, wśród których najbardziej
charakterystycznymi były: wieniec wielkanocny, plecionki drożdżowe
z posypkami lub bakaliami, baba drożdżowa, zajączek lub
baranek z ciasta.
Prawie w każdym gospodarstwie domowym była
skręcana forma do wypieku baranków lub zajączków. Na Śląsku
nie pieczono dawniej popularnych w innych regionach kraju mazurków.
Świąteczne jaja zwyczajowo przygotowywano w Wielką Sobotę: te
do jedzenia barwiono na kolor
czarny w wywarze z kory dębu,
olszyny;
brunatny w łupinach orzecha włoskiego, igłach jodłowych;
zielony w wywarze z młodego żyta, trawy, pokrzyw, jemioły, liści
barwnika;
żółtawy w wywrze z liści brzozy, olchy, jabłoni,
suszonych kwiatów jaskrów polnych, rumianku, łupinach cebuli;
różowy w soku z buraka,
niebieski w wywarze z nasion malwy. Aby
podkreślić kolor gotowe pisanki pocierano szmatką nasączoną
olejem. Niekiedy - zwłaszcza w domach, gdzie były panny na
wydaniu - przygotowywano dwie kopy pisanek (120 sztuk). Wiele
panien myło sobie w Wielką Sobotę twarz w wodzie, w której
gotowały się jajka na święconkę wierząc, że pozbędą się
piegów i innych mankamentów urody.
|
Kroszonki |
źródło: http://gonseczka.blogspot.com/2015/01/kraszanki-skrobanie-jajek-rozpoczete.html
W Wielką Sobotę udawano się również do kościoła ze święconką.
W skład koszyka (który zazwyczaj do kościoła niosły dzieci)
obowiązkowo wchodziły: chleb, baranek - symbol Chrystusa, jajka
- symbol narodzenia, chrzan - symbol męki Chrystusa, szynka - na
znak kończącego się postu i masło - symbol dobrobytu. Inne składniki
dodawane były według uznania i tak w koszykach - niekiedy pokaźnych
rozmiarów - mogły znaleźć się: sól, kiełbasy własnego
wyrobu, pasztet z królika, babki, zajączek z ciasta, strucla z
makiem, strucla z orzechami, kołocz lub kołoczki. Koszyk
przykrywano białą haftowaną serwetką i ozdabiano mirtem. Po
powrocie z kościoła ze święconką należało trzy razy obejść
dom dookoła żeby się darzyło i nie zabrakło przez cały rok
jedzenia. Zwyczaj święconki na dobre przyjął się na Śląsku
dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku. W Wielką Sobotę
odbywało się też święcenie ognia i wody. Po poświęceniu
ognia kapłan zapalał świecę paschalną a od niej zapalano świece,
które miały służyć do odpędzania burzy i towarzyszyć konającym.
Następnie kapłan święcił wodę, która służyła do poświęcenia
domów oraz obejść by odpędzić złe moce.
|
Kto zgadnie czego brakuje tej święcionce? źródło: zdjęcie własne |
Wielka Niedziela miała przebieg uroczysty i poważny. Spędzano
ją w gronie rodzinnym już rano gromadnie udając się do kościoła.
Po rezurekcji odbywały się wyścigi furmanek bo stary przesąd
mówił, że kto pierwszy wróci do domu, ten najwcześniej ukończy
żniwa. Po powrocie do domu z siadano do śniadania
wielkanocnego. Po długich tygodnia postu wszyscy chcieli najeść
się wreszcie do syta. Na stole przykrytym wedle zwyczaju białym
obrusem na środku stał wieniec wielkanocny posypany makiem, w
którego środku leżały kroszonki zaś dokoła ułożone były:
chleb drożdżowy, plecionki z posypką, szynka gotowana, szynka
surowa, wędzony gotowany boczek, leberka (wątrobianka), polerki
(parówki), domowe kiełbasy, sczoder, chleb świąteczny, masło,
chrzan, musztarda. Następnie wnoszono ciasta. W pierwszy dzień
świąt wielkanocnych ograniczano się do podawania "dań
bez dymu" (potraw zimnych): w niedzielę wielkanocną nie
wolno było rozpalać "wielkiego ognia", należało też
ograniczyć do minimum wszelkie prace domowe. Dopiero po I wojnie
światowej na wielkanocnym stole pojawił się żur podawany z
jajkiem.
W rodzinach ubogich drogie wędliny zastępowano jajecznicą lub
jajecznikiem a z ciast pojawiała się plecionka albo kołocz z
posypką. Z napojów podawano bonkafyj (kawę prawdziwą), tyj
(herbatę), wino domowej roboty i piwo. W ubogich rodzinach pito
kawę zbożową i swojski tyj - herbatę ziołową sporządzoną
z kilku gatunków ziół. Na stołach magnackich pojawiały się
pieczone i wędzone szynki, kiełbasy, mięsa, w tym dziczyzna.
Obowiązkowe było pieczone prosię i barwione szafranem baby drożdżowe
z migdałami, owcami w cukrze i bakaliami. Zwyczaj dzielenia się
jakiem na Górnym Śląsku był praktykowany w niewielu
rodzinach. Jeśli w rodzinie były dwie lub więcej panien,
zderzały się jajkami - ta, której jako się rozbiło pierwsza
miała wyjść za mąż. Resztki ze śniadania wielkanocnego oraz
kawałki ciasta świątecznego dodawano do paszy dla bydła. Część
skorupek z poświęconych jajek dawano kurom, aby dobrze niosły,
część zakopywano, aby ziemia dobrze rodziła a część drobno
kruszono i rozsypywano po kątach domostwa, by szczury i myszy się
nie lęgły. Kawałki święconego mięsa dawano kotom i psom,
aby nie chorowały na wściekliznę.
Po śniadaniu wielkanocnym, które trwało niekiedy do późnego
południa, dzieci szły na poszukiwanie przygotowanego wcześniej
przeważnie przez ojca lub dziadka w ogrodzie, na łące czy też
pobliskim lesie "zajęczego gniazda" z pisankami i łakociami.
Zwyczaj ten pochodzi z Niemiec a na terenie Górnego Śląska
przyjął się po I wojnie światowej. Wielkanocny poniedziałek
w przeciwieństwie do poważnego pierwszego dnia Wielkiej Nocy był
dniem odwiedzin i zabaw. Najbardziej znaną i praktykowaną po
dziś dzień zabawą był dyngus. Oblewanie wodą uważano za
przejaw sympatii, podobania się i wyróżnienia. Dziewczyna, która
była najbardziej mokra miała powody do dumy, bo oznaczało to,
że najbardziej podoba się kawalerom. Ominięcie przez dyguśników
domu, w którym mieszkała panna na wydaniu traktowane było jako
dyshonor dla całej rodziny. Tak więc dyngus był swoistą oceną
atrakcyjności danej panny na rynku matrymonialnym. Panny
obdarowywały dynguśników kroszonkami, których kolory miały
znaczenie informacyjne o nadziejach dziewczyny.
|
Wielkanocne śniadanie źródło zdjęcia: http://m.ocdn.eu/_m/e28d4ad7b833e73c6b38ab41680a7ef9,18,1,0-24-1000-621-0.jpg |
Dla tego wybranego kroszonka między misternymi wzorami miała często
wypisaną sentencję, wierszyk czy też deklarację miłosną. Często
dyguns stawał się okazją do rozpoczęcia oficjalnych zalotów.
Dawniej częstowano też dydguśnków szczodrem lub obdarowywano
małymi barankami lub zajączkami z ciasta. Dygnus trwał cały
dzień a kolejnymi powodami do oblewania były wizyty krewnych i
znajomych, które w tym dniu były zwyczajowym obowiązkiem.
Obiad w drugi dzień świat wielkanocnych podobny był do innych
świątecznych i niedzielnych obiadów. Podawano: nudelzupę lub
rosół z kostką jajeczną, kluseczkami z szynki lub kluseczkami
z wątroby, schab pieczony lub sztygarski, rolady śląskie, jaskółcze
gniazda, pieczeń husarską, pieczeń wołową, pieczeń wieprzową,
królika sporządzonego na różne sposoby. Pieczony król (królik)
był ulubionym daniem świątecznym Ślązaków. Hodowla królika
była kiedyś na Śląsku bardzo rozpowszechniona ze względu na
tani, łatwy chów i smaczne mięso. Do mięsa podawano,
ziemniaki, kluski, kiszoną kapustę, modrą kapustę, marchew
zasmażaną. W uboższych rodzinach z mięs podawano kurę lub
koguta pieczonego lub duszonego czy karminadle. Na deser
serwowano szpajzę cytrynową i świąteczne ciasta: babki,
struclę z makiem, struclę z orzechami, kołocz, kołaczyki,
nadziewane rożki oraz napoje i napoje alkoholowe nisko i
wysokoprocentowe. Kolacja składała się z wędlin pozostałych
ze śniadania wielkanocnego, szałotu kartoflanego z boczkiem wędzonym,
sałatki jarzynowej z majonezem podawanej do kiełbas na ciepło
lub ciepłej gotowanej szynki podawanej z kapusta z grochem.
tekst pochodz iz artykułu "Śląski stół wielkanocny" [dostęp on-line 03.04.2015] www.kuchnia-slaska.pl/index.php/obyczajowosc/st-wielkanocny/